Mieszamy semolinę, mąkę i cukier. Mleko z masłem podgrzewamy, aż masło zupełnie się rozpuści. Gorącym mlekiem z masłem zalewamy składniki cienkim strumieniem, cały czas mieszając (używałam miksera z końcówką do zagniatania ciasta). Ciasto odstawiamy na co najmniej 3 godziny, może być na całą noc, aby semolina napęczniała. Ciasto powinno być dość elastyczne, aby swobodnie można było z niego formować ciasteczka. Jeśli jest za twarde, można dodać trochę mleka i wymieszać.
Rodzynki i żurawinę zalewamy na pół godziny odrobiną wrzątku, aby zmiękły. Odcedzamy, mieszamy z migdałami, skórką pomarańczową i miodem. Farsz jest dość sypki, ale spokojnie można nadziewać nim ciastka.
Do formowania ciastek tradycyjnie używa się drewnianych foremek - można je kupić w sklepach arabskich. Oczywiście można ciasto formować ręcznie, ale nie będzie miało wtedy wzorków. Odrywamy kawałek ciastka, nakładamy łyżeczkę farszu i zawijamy ciastko. Kiedy jest dobrze sklejone wkładamy do foremki i dociskamy. Trzymając za rączkę uderzamy foremką i otwartą dłoń i ciasteczko samo wypada. Ciasteczka układamy na papierze do pieczenia, mogą być blisko siebie, bo nie rosną. Pieczemy w 180 stopniach przez ok 20 minut - do zarumienienia. Ciasteczka zostawiamy do ostygnięcia, najlepsze są następnego dnia. Przed podaniem posypujemy cukrem pudrem.
Dodaj komentarz